Z żałobnej karty
W dniu 7 października 2017r. odprowadziliśmy na miejsce wiecznego spoczynku naszego głuchoniemego brata śp. Wilhelma Klibera. Zmarły urodził się 11 czerwca 1940 roku w Międzyrzeczu Górnym, zmarł w szpitalu 3 października 2017 r. Do wieczności poprzedziła go ukochana żona, która zmarła w 2011 r.
Żegnali go najbliżsi – dwie córki, dwóch zięciów, czterech wnuków, wnuczka, troje prawnucząt, siostra, bratowa z rodziną, bliższa i dalsza rodzina, przyjaciele, znajomi i sąsiedzi.
Proboszcz parafii bielskiej ks. Krzysztof Cienciała pożegnał Zmarłego słowem Psalmu 4,9 – „Spokojnie się ułożę i zasnę, Bo Ty sam, Panie, sprawiasz, że bezpiecznie mieszkam.”
Drogi nam Zmarły był inicjatorem trzydziestoletnich już spotkań naszych niesłyszących współwyznawców, które szybko przekształciły się w spotkania ekumeniczne. Jest w naszych sercach i pozostanie zawsze uśmiechnięty, jakby, mimo swojej niepełnosprawności, zawsze był szczęśliwy i wdzięczny. Zawsze też zaangażowany w życie bliskich i społeczności, w której żył. Niestrudzenie ciekawy świata ludzi słyszących. Jako szczególna społeczność – ludzi słyszących, głuchych i z niedosłuchem – wędrowaliśmy przez te lata razem i mimo, że to ja byłam prowadzącą spotkania – to on często prowadził mnie – swoją skromnością, optymizmem i radością wiary…
Dziś dziękuję Bogu za to, że postawił Ciebie, Drogi zmarły Bracie, na drodze mojego i naszego życia na dłużej, ale i tak za krótko. Mówiłeś do nas blaskiem swojej twarzy, a swoim życiem pokazywałeś, komu zaufałeś i komu byłeś wdzięczny.
Słysząc, rozpoczynamy życie, bo przecież już na początku z komórek skóry płodu, zaczyna się tworzyć organ słuchu, który jest potem ostatnim umierającym organem. W I Sm 3,9 znajdujemy słowa, którymi chciałam pożegnać Zmarłego – „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha!” Słuchanie prowadzi do posłuszeństwa Bogu i mądrości życia. Co dzieje się jednak, kiedy braknie słuchu? W życiu naszego Brata spełniały się nieco zmienione słowa Antoine de Saint Exupery – „Dobrze słyszy się tylko sercem.”
Czyż dla Boga nie są najważniejsze nasze „duchowe uszy”? Jak często ludzie z doskonałym fizycznym słuchem pozostają głusi? Na głos Boga i bliźniego? On chciał słyszeć i słyszał inaczej. Swoim życiem wołał „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha”.
Ludwig van Beethoven tracił słuch stopniowo aż do całkowitej głuchoty. Dla muzyka i kompozytora było to niewyobrażalną tragedią. Wpadł w depresję, myślał o samobójstwie. Przy życiu trzymały go odczuwalne przy muzyce drgania i komponowanie. Jego IX Symfonia powstała w czasie, gdy był zupełnie głuchy! Słabość stała się jego siłą!
Yehudi Menuhin powiedział – „Beethoven dzięki utracie słuchu lepiej słyszał dźwięki powstałe w jego umyśle i sercu, gdyż inne mu nie przeszkadzały. Wszystko obce wewnętrznemu głosowi było nieważne.”
Myślę, że podobnie działał słuch naszego Brata – nasz Drogi Zmarły czuł i działał sercem, może dlatego, że nie przeszkadzał mu zgiełk naszego świata. A słuch fizyczny? Kiedy w 2009 roku nagrywaliśmy program dla TVP2, powiedział „Moimi uszami zawsze były córki.”
Drogi Bracie – dziękujemy dziś Bogu za Twoje cenne życie. Cenne, bo ubogacało dni naszego wspólnego wędrowania, bo dzięki Tobie zrozumieliśmy, że „słabi potrzebują mocnych, mocni potrzebują słabych. Bez słabych następuje śmierć wspólnoty.” Dietrich Bonhoeffer.
Dziękujemy za to, że byłeś i pozostaniesz w naszych sercach. A teraz – jesteś lepszy od nas, bo jesteś dalej od nas w poznaniu tej innej, duchowej rzeczywistości. Widzisz i słyszysz więcej od nas. Skończyła się twoja niepełnosprawność. Możesz, nie potrzebując już języka migowego, słysząc Boży głos odpowiedzieć – „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha.”
Dlatego w wierze żegnamy się z Tobą tak, jak przez te wszystkie lata od spotkania do spotkania mówiliśmy: Do zobaczenia!
Diakon Barbara Adamus
Duszpasterz Niesłyszących